środa, 25 maja 2016

Black pudding

Black pudding, chociaż brzmi to jak deser, nie jest deserem. To kaszanka. Jednak angielska kaszanka wygląda nieco inaczej. Naprawdę wygląda jak cookies sprzedawane w restauracji Subway. Takie with double chocolate.

Ale to nie jest czekolada. Sprawdźmy na youtubie jak oni to robią.


Facet mówi bardzo ładnie po angiesku, łatwo go zrozumieć, co nie jest aż takie powszechne. Przy okazji dowiadujemy się, że w Anglii nie można kupić sobie świńskiej krwi z uwagi na regulations, czyli przepisy. Nie wiedziałem tego. Okazuje się, że sam mogę się nauczyć nowych rzeczy po prostu pisząc tego bloga. Osobiście zająłem się dzisiaj tym tematem, ponieważ jest to dość lubiane danie w brytyjskim menu i stanowi to element ich kultury. Ale nawet tutaj w Anglii można napotkać wegetarian a nawet wegan. Osobiście czegoś takiego nie zdecydowałbym się zjeść. Nie jestem wprawdzie wegetarianinem, byłem przez parę lat i poważnie rozważam powrót do tej zdrowej i przyjaznej nautrze diety. 
Wracając jedak na chwilę do filmiku. Ja na żywo widziałem (widziałem, nie jadłem ale tylko widziałem) zrobione to nieco inaczej. Przypominało to z wyglądu cookies jako rzekłem i gdyby człowiek nie wiedział, mógłby sięgnąć po taki plasterek - ładnie to było pokrojone - sądząc, że zje sobie coś słodkiego. 
Przy okazji, skoro blog ten opowiada nie tylko o języku ale i o Anglii oraz mentalności Wyspiarzy. Proszę zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Pierwsza to taka, że ten miły pan, którego twarzy nie widać, jest nieźle wytatuowany. To jest obecnie bardzo tutaj powszechne. Naturalnie Polacy też się tatuują, ale nie ma porównania. W Anglii po prostu trudno spotkać jest osobę niewytatuowaną. Mówię o tzw. middle class. 
Druga rzecz, proszę zauważyć, że w pewnym momencie wkłada palec do garnka i dokonuje degustacji mówiąc "lovely". To też wydaje mi się takie inne. Nie widziałem aby w Polsce ktoś tak robił. Zwykle używa się łyżki, widelca, czegokolwiek i tylko jeden raz. Drugi raz tego samego szcztućca lub czegoś innego nie wkładamy nawet do miodu. :) To oczywiście żart. Przede wszystkim do miodu nie wkłąda się dwa razy tego samego "czegoś". No dobrze, teraz sobie przypomniałem. Kiedyś byłem na wycieczce w Chorwacji. W pewnym miejscu miły gopodarz prezentował miód z własnej pasieki. Przygotował jednorazowe łyżeczki i małe naczynia z różnymi rodzajami miodu. Niektóe osoby (Polki) wkładały te same łyżeczki parokrotnie do miodu. Czyli oblizane łyżeczki. Najwyraźniej więc zwyczajnie tęsknię za krajem i wszystko zaczyna mi się wydawać lepsze niż jest w istocie. I tu na korzyść tego pana, włożył palec, oblizał ale już go drugi raz nie zamoczył przecież. 

Tak jeszcze odnośnie poprzedniego wpisu. Poniżej zamieszczam zdjęcie z jednej z ekspozycji. To dzieło sztuki umiejscowione jest nieopodal budynku katedry, ale w samej katerze, jak już pisałem, też znajdziemy nawet większego zająca czy zajęczycę. Sami oceńcie co to ma wspólnego z mistycyzmem i religią. Prędzej z okultyzmem, być może. Nie jestem w tej kwestii ekspertem.
Myślę więc, że chodzi o próbę przyciągnięcia uwagi jak najszerszego grona ludzi. Często skandalizujące zachowania i prezentacje taką właśnie mają rolę do spełnienia. Wszystko to po to aby ludzie popierali i pomogli sfinansować utrzymanie tego zabytku. Widziałem już w Anglii wiele świątyń zamienionych na dyskoteki bądź sklepy. Jeden taki napotkałem w Poole, Christchurch albo Bournemouth. Naprawdę nie pamiętam. Dyskoteka z dużym krzyżem to na pewno Bournemouth, ale Tesco w kościele nie mogę sobie przypomnieć. Następnym razem porobię zdjęcia i będzie wiadomo.



Pozdrowionka. See you soon. Bye bye. Take care. Cheers. George

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz