czwartek, 19 maja 2016

Korespondencja

Ciekawie wygląda w UK doręczanie listów i przesyłek. Otóż listy listonosz, kurier, whatever wrzuca przez takie sloty. Listy lądują na podłodze. Jest przy tym sporo hałasu bo metalowa klapka uderza o drzwi z hukiem.
Kiedy mieszkałem na wsi w ślicznej wiosce o wdzięcznej nazwie Chettle, listonosz rzucał listy pod drzwi. Też było dobrze słychać. Gorzej jak padał deszcz. 
Podoba mi się ich luzackie podejście do korespondencji poleconej. Z życia wzięte. Kurier przynosi przesyłkę poleconą. Otwieram, ale właściciel stoi za mną, gdzieś w głębi. Paczka. Super. Daje mi do podpisu, ale ja go informuję, że właściciel paczki to ten tam w głębi pokoju. "Lovely" odpowiada z uśmiechem kurier i przyjmuje mój podpis. A co gdyby nie zastał nikogo? Od czego są sąsiedzi? Są wyluzowani pod tym względem i człowiek nie musi się użerać z kurierem kiedy może znów przyjechać ani kurier wysłuchiwać dziwacznych nieraz reklamacji i życzeń adresatów przesyłek. 

Czasami tylko się zastanawiam co by było gdyby komuś przyszło do głowy wrzucić do mieszkania coś nietypowego. Kubek z McDonalda, zapalonego papierosa lub strach pomyśleć co jeszcze. I tak sobie myślę: Lovely. :)

2 komentarze:

  1. o wrzucaniu czegoś innego niż listy nie myślałam, ale Polak potrafi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. o wrzucaniu czegoś innego niż listy nie myślałam, ale Polak potrafi ;)

    OdpowiedzUsuń